piątek, 20 stycznia 2017

Moja Maranatha

Są podróże namacalne są miejsca które po ludzku odkrywamy, każdy z nas tak samo i ja mam marzena. Uwielbiam odkrywać poznawać nowe miejsca. A dziś sobie zdałem sprawe że codziennie odbywam podróż w nieznane.


Pisząc tego bloga jestem świadom po pierwsze brak systematyczności i spójności. A po drugie nie bardzo miałem co pisać. Sam blog miałem takie pragnienie aby był poświęcony moim podróżom po tym pięknym świecie, miał i ma być czymś co odkrywam w czasie podróży.

Kilkanaście tygodni temu wróciłem do polski na stałe, w tej chwili korzystając z dobroci mojego umiłowanego Przyjaciela i Jego wyrozumiełeś Żony przebywam w Liverpool, wizyta ta ma na celu po zamykanie wszelkich spraw i drzwi powrotu do tej samej rzeki. Mam aż za dużo wolnego czasu w tym momencie, a to nie jest zbyt dobre dla mojego ducha. Blog ten będę nadal poświęcony mojej podróży tylko w innym wymiarze.
 Zdałem sobie sprawe z tego że całe moje życie to jest jedna wielka wędrówka i odkrywanie, tutaj jestem tylko gościem, pielgrzymem, wierzę w to że nadejdzie taki czas że i moja dusza dojdzie do celu swej wielkiej podróży i odkrywania sensu swego istnienia.
Na początku mojej wędrówki co muszę zrobić to odnaleść pokój ducha uspokojenie swego ciała swych emocji które są w stanie erupcji wulkanu i trzęsienia ziemi. Wiele razy słyszałem że najlepszym sposobem to modlitwa to medytcja, co wydaje się nudne, modlitwa nie zawsze wg nas samych nie przynosi skutku lub otrzymujemy coś zupełnie innego niż prosiliśmy. 
A dobry Bóg i nasz Niebieski Ojciec wie co mi jest potrzebne, przecież Bóg zawsze nas słucha tylko ja w swym zagłuszanym życiu mediami, nudą nie słyszę Tego kto i co do mnie mówi. Mój najmilszy Przyjaciel mi ze swej miłości i troski mi o tym mówi,przypomina takie uwagi bolą, bolą tylko z jednego powodu bo są one jak najbardziej trafne pokazujące mój stan i to że duchowo się z taczam na dno.

Według mnie nic złego się nie dzieje sam siebie oszukuje. Gdyby nie mój drogi Brat to już dawno bym pewnie zgnił a On po mimo tego że tak często kłuje po prostu KOCHA tak jak Ojciec kocha swe umiłowane dziecko, pragnąc tylko dobra i szczęscia.
Na sam początek medytujuje dziennie po 15 min, ucząc się nieruchomej postawy, zamykając oczy i totalnie wylączając umysł. Przy czym powtarzając jedno słowo MA-RA-NA-THA, te słowo dziś sobie znalazłem w artykule i pomocne wskazówki, mnie osobiście ciężko się medytuje gdyż jest to nudne, ale od jakiegoś czasu próbuje tego rodzaju modlitwy artykuł ten http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/medytacja-chrzescijanska/art,7,probujesz-medytowac-najpierw-uspokojenie-ciala.html bardzo mi mam nadzieje pomoże.
Praca na sobą to nic innego jak wolontariat.