czwartek, 18 sierpnia 2016

Adam znaleziona zguba

Co to znaczy odnaleść siebie?
Wstajesz rano patrzysz w lustro i kogo widzisz?
A czy zdarzyło Ci się widzieć siebie w drugim człowieku?


Budzę się rano, robię codzienną toalete, patrze w lustro i widzę kogo? naturalnie że widze swoje odbicie. Uśmiecham się do siebie i mówie jaki jestem dobrym gościem.To pomaga w tym aby pokochać siebie takim jakim się jest.
I tak jest też na Camino acz tutaj tego kontaktu z lustem może nie ma najwięcej ale zawsze się staram popatrzeć sobie w oczy i uśmiechnąć się do siebie w myślach.
Kiedyś takie ćwiczenie zaproponował mi mój drogi Przyjaciel, abym potrafił siebie zaakceptować.
Nie ma chyba nic trudniejszego niż pokochać siebie mieć do siebie szacunek, i przymować to wszystko co podaje Mi Bóg każdego dnia.
Po tygodniu na Camino odnalazłem siebie nie tak dosłownie ale w znaczeniu symbolicznym. Pamiętasz wyjechałem razem z moim młodszym kolegą, niestety nasze drogi z przyczyn braku porozumienia się rozeszły.
 Przez ten cały tydzień kiedy szedłem przez Camino sam myśłałem sobie jak sobie radzi szestanstoletni chłopak w obcym kraju bez opieki kogoś dorosłego?
Mama mojego kolegi wtedy zdjęła ze mnie odpowiedzialność więc powiedzmy odczułem ulge, ale to było tylko pozorne. I tak się martwiłem zastanawiałem się jak sobie radzi czy u Niego wszystko jest w porządku. Naszczęście wszystko się dobrze skończyło. I nie obyło się oczywiście bez przygód u kolegi.  Był taki czas że byłem zły na siebie i na niego bo nie wiedziałem dlaczego tak się stało. Teraz z ręką na sercu mogę powiedzieć że był to Boży zamysł. Od wczoraj nasze drogi znowu się zeszły, spotkaliśmy się na noclegu zapytałem się wtedy Jego czy wszystko jest dobrze a poźniej poszliśmy coś zjeść no i idziemy do Santiago de Compostela razem ale i za razem osobno. Może się domyśleć jak bardzo się ucieszyłem na to kiedy zobaczyłem Jego zmęczoną osobe, acz na początku to nie bardzo wiedziałem jak mam się zachować.
 Każdy z nas ma swoje tempo marszu. Razem wychodzimy i razem odpoczywamy.
Powiem szczerze że przez ten tydzień to bardzo mi Go brakowało, jak by nie było jest moim odbiciem w lustrze, to poprzez Jego osobę uczę się kochać siebie samego i Jego przyjmować takim jakim jest. A i On napwno coś znalazł dla siebie podczas tej samotnej części Camino. Ufam i wierzę że ten czas kiedy był zdany na pomoc innych został dobrze wykorzystany przez niego.
Michał jest częścią tego Camina, i trudno by było mi sobie wyobrazić że do Santiago de Compostela byśmy wchodzili osobno i byli skłuceni.
To by się mijało z celem przecież, Pan Bóg wie co jest każdemu z nas potrzebne i na jakie próby może nas wystawiać. Pan Bóg nigdy nie daje nam cierpienia którego byśmy nie zdoali przetrwać.
Codziennie mijam dzisiątki ludzi, są to nowe twarze czy te które co jakiś czas spotykasz na Camino czy na noclegu, zawsze Te osoby są radosne uśmiechnięte jak by nic więcej się nie liczyło niż Camino.
Do Santiago de Compostela nie trafia się z przypadku to św Jakub zaprasza mnie do swojego miejsca.

Dziś mija 12 dzień Leon-Hospital de Orbigo 32,6km





1 komentarz:

  1. Fajnie, że zguba się odnalazła (ja też się martwiłam). Miłego maszerowania razem i osobno ale zawsze z Panem Bogiem.

    OdpowiedzUsuń